Ekspertka: na wibriozę najbardziej narażone są osoby starsze z ranami na ciele

Ten tekst przeczytasz w 3 min.

Jak powiedziała w rozmowie z PAP dr Monika Kurpas, specjalistka z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, na zakażenie bakterią Vibrio vulnificus najbardziej narażone są osoby starsze z ranami na ciele. „Bakterie mogą wniknąć do rany i spowodować martwicze zakażenie tkanek miękkich. Leczenie trwa długo, często trzeba podawać jednocześnie kilka różnych antybiotyków i stosować inne metody, takie jak właśnie terapia hiperbaryczna czy leczenie chirurgiczne” – powiedziała ekspertka.

Vibrio vulnificus to paciorkowce z rodzaju Vibrio. Zakażenie tym patogenem wywołuje wibriozę, a do infekcji dochodzi głównie poprzez kontakt skażonej wody z uszkodzoną skórą. Drobnoustroje mogą również dostać się do organizmu poprzez spojówki oka lub uszy.

Jakie są objawy wibriozy?

Objawy wibriozy uzależnione są od miejsca wniknięcia patogenu. Najczęściej obserwuje się zakażenia ran, w przebiegu których może dochodzić do tworzenia się ropni, zapalenie ucha środkowego i zewnętrznego oraz zapalenie spojówek. Manifestacja zakażenia ogranicza się zazwyczaj do miejsca, w którym wniknął patogen.

Infekcje mają zazwyczaj charakter łagodny i samoograniczający się. Jednak osoby z osłabionym układem odpornościowym narażone są na znacznie cięższy przebieg. Istnieje bowiem zagrożenie sepsą, a nawet śmiercią. Szczególnie narażone są osoby starsze, przewlekle chore, leczone lekami immunosupresyjnymi oraz noworodki, niemowlęta i małe dzieci.

Wibrioza może również dawać objawy ze strony układu pokarmowego, jeżeli doszło do spożycia surowych lub niewystarczająco przetworzonych termicznie owoców morza lub połknięcia skażonej wodyvii. Objawy dotyczą m.in. wodnistej biegunki, której mogą towarzyszyć skurcze brzucha, nudności, wymioty, gorączka oraz dreszcze. Objawy chorobowe występują zwykle po około 24 godzinach od spożycia skażonego pokarmu lub wody i trwają około 3 dni.

Leczenie jest skomplikowane

W ostatnich dniach media obiegła informacja o 74-letnim mężczyźnie, mieszkańcu Niemiec, który zmarł po kąpieli w Bałtyku w wyniku zakażenia bakterią Vibrio vulnificus. Nie jest to pierwszy incydent, a przypadki zakażeń były obserwowane również w Polsce.

– W Niemczech więcej się o tym mówi, ale pacjenci z Vibrio vulnificus byli leczeni także w Klinice Medycyny Hiperbarycznej i Ratownictwa Morskiego – Krajowym Ośrodku Medycyny Hiperbarycznej – powiedziała w rozmowie z PAP dr Monika Kurpas, adiunkt w Zakładzie Immunobiologii i Mikrobiologii Środowiska GUMed, która od kilku lat bada obecność Vibrio vulnificus w wodach przybrzeżnych Zatoki Gdańskiej.

Ekspertka zwróciła uwagę, że zakażenia nie są częste, ale bywają niebezpieczne. Wskazała również, że w Polsce brakuje na ten temat dokładnych danych epidemiologicznych, natomiast w USA co roku odnotowuje się 150-200 przypadków, z czego blisko 20 proc. pacjentów umiera. Leczenie infekcji jest trudne.

– Terapia jest skomplikowana. Bakterie mogą wniknąć do rany i spowodować martwicze zakażenie tkanek miękkich. Leczenie trwa długo, często trzeba podawać jednocześnie kilka różnych antybiotyków i stosować inne metody, takie jak właśnie terapia hiperbaryczna czy leczenie chirurgiczne – wyjaśniła dr Kurpas.

Specjalistka zaznaczyła, że osoby zdrowe są co do zasady bezpieczne. Bakteria atakuje przede wszystkim osoby starsze, które dodatkowo mają zranienia na ciele.

– Mowa też o osobach z osłabioną odpornością czy leczonych z powodu chorób współistniejących (cukrzyca, nowotwory, choroby nerek czy zapalenie wątroby). Na podstawie dostępnej literatury wiadomo, że zakażenie może rozwinąć się w otwartych skaleczeniach, ranach pooperacyjnych czy świeżych tatuażach i przekłuciach – wyjaśniła badaczka.

Vibrio vulnificus w Bałtyku

Obecność V. vulnificus w morzu Bałtyckim nie jest naturalna, ponieważ bakteria występuje głównie w regionach tropikalnych. Stąd też w naszym kraju nie prowadzi się regularnego monitoringu jej występowania.

– W przypadku Vibrio vulnificus nie mamy oficjalnego monitoringu całego wybrzeża. W ramach badań prowadzonych w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, przez Zakład Immunobiologii i Mikrobiologii Środowiska (Wydział Nauk o Zdrowiu z IMMIT), od ponad 3 lat poszukuję tej bakterii w regionie Zatoki Gdańskiej i Półwyspu Helskiego. Już w 2021 roku ukazała się nasza pierwsza publikacja dotycząca potwierdzenia obecności tego patogenu w Zatoce Gdańskiej – poinformowała dr Kurpas.

W związku z występującymi zmianami klimatycznymi bakteria może stanowić większe zagrożenie. Specjalistka wskazała, że jest to jeden z głównych czynników występowania patogenu w Bałtyku.

– Generalnie bakterie należące do rodzaju Vibrio preferują słonawe i ciepłe zbiorniki wodne, dlatego Morze Bałtyckie jest dla nich atrakcyjnym środowiskiem, szczególnie w sezonie letnim. Co roku udaje się nam wyizolować te bakterie zarówno z wody, jak i z piasku w rejonie Zatoki Gdańskiej – opisała dr Kurpas.

Źródła: naukawpolsce.pl, gov.pl